środa, 15 lutego 2012

Osiedle Batorego


Do Otwocka sprowadziliśmy się przed stanem wojennym w 1981 roku. Ojczulek dostał pracę jako jeden z trzech dozorców osiedla, a co za tym idzie, mieszkanie służbowe M3. Mama wtedy poznawała bliżej korytarze ówczesnego Szpitala Krasickiego, w którym pracowała dopóki na świat nie zdecydował się dostać 4 maja 1984 roku mój młodszy braciszek Gerwazy. Podobno to my z Anką daliśmy mu imię Paweł. Imię to się za bardzo rodzicom nie podobało, bo mieli smutne przeżycia z 1977 roku, gdy po trzech dniach wskutek niedopatrzenia pielęgniarki niemowlę się udusiło. Mój starszy brat miał właśnie na imię Paweł. No, ale dzieci się uparły i Gerwazy został nazwany Paweł :) Opowiadał mi kiedyś, jak pojechał z ojcem do Rembertowa na cmentarz posprzątać grób braciszka, nie było żadną przyjemnością dla niego sprzątać grób podpisany jego imieniem i nazwiskiem. Nie dziwię się.
Gerwazy
           Moje dzieciństwo było przepełnione ADHD :) nigdy nie usiedziałem w jednym miejscu. Pewnego razu babcia wiązała mi bucika. Siedziałem zgarbiony na jej kolanach, zły, że w ogóle muszę siedzieć i w mgnieniu oka, wyprostowałem się jak struna nabijając babci śliwę, zmieniając jej makijaż wokół oka na dwa tygodnie. Cała wieś potem gadała, że dziadek babcię leje. :) Byłem tak grzecznym i ułożonym dzieckiem, że każdego wieczoru musiałem dostać lanie by w ogóle zasnąć. Pamiętam tą akcję jak dziś, a dlaczego? O tym za chwilkę. Łóżka w małym pokoju były ustawione wzdłuż przy ścianach, a pomiędzy nimi było tylko wąskie na 50 cm przejście. Małego jeszcze wtedy ziemia nie nosiła. Anka miała łóżko przy ścianie rodziców. Doskonale wiedzieliśmy, jak bardzo nie lubią gdy się im przeszkadza w oglądaniu wieczornej telewizji. Jakoś nie miałem ochoty szaleć, nie pamiętam czy nadmiar adrenaliny w ciągu dnia to spowodował. Anka zatem miała w sobie tyle energii co rzadko kiedy. Podskakiwała na wysokość metra robiąc niesamowity hałas. Usłyszeliśmy, że ktoś idzie, otwierają się drzwi od dużego pokoju i zaraz ktoś do nas wejdzie. Anka potrafiła ze skoku złapać kołdrę i tak ją podrzucić, by wskoczyć pod nią i w ułamku sekundy zwinąć się w kłębek udając grzeczne, zmęczone i śpiące dzieciątko. Kołdra opadła na nią delikatnie niczym liść spadający z drzewa przykrywając ją i w tej samej chwili wtargnęła mama. Z `ostatecznym ostrzeżeniem!`, następnym razem mieliśmy mieć z `Ojcem do czynienia`. Anka tak się tym przejęła, że po kilkunastu sekundach od wyjścia mamy skakała jeszcze wyżej robiąc oczywiście jeszcze większy harmider. `Zobaczysz! zaraz przyjdzie ojciec i Cię zleje! i dobrze Ci tak!` Śmiałem się z niej. Więc wtedy zaczęła walić głową w ścianę. My, słyszeliśmy, że telewizor chodzi, a co dopiero rodzice musieli słyszeć. No i się doigrała. 
          Słyszymy jak ojciec wstaje energicznie, potem dźwięk otwieranej szafki gdzie był pas. Anka się wystraszyła i znów tak sprytnie skoczyła i udaje, że śpi. A ja z szyderczym uśmieszkiem czekam jak Anka dostanie wciry. Pierwsze drzwi, potem drugie, jeszcze szybciej niż pierwsze. Podszedł do Anki, zerwał kołdrę, przywalił Ance dwa pasy, potem dopadł do mojej kołdry, zerwał ją i mnie leje. `Za co??` Drę się `To nie ja! To Anka!` `Będziesz miał na jutro!`; Usłyszałem. Takim oto sposobem dostałem baty za Ankę. Dziwne, że nie pamiętam lania dzień wcześniej, ani dzień później, przez 365 dni w roku dostałem 364 razy a pamiętam tylko ten jeden raz. Być może dlatego, że na nie zarobiłem, ale fakt dostać baty za darmo tak się mocno odbił w mojej psychice, że do dziś dnia go pamiętam ze szczegółami. :) 
 

2 komentarze: