czwartek, 16 lutego 2012

Chamskie kawały


Jeden z najśmieszniejszych kawałów jaki zrobiliśmy - bo w ogóle taki był zawsze cel wychodzenia na dwór po szkole - był numer z 'piłką'. Boisko jest położone na skraju lasu przy samej ulicy Batorego. Graliśmy chwilę w piłę dopóki jakiś sierot nie kopnął jej na tyle mocno, że pękła. Co można zrobić z popsutą piłką. Normalnie wyrzucić, ale nie my. Napełniliśmy ją kamieniami i piachem z boiska. Postawiliśmy około 5 metrów od chodnika przy ulicy w taki sposób by nie było widać, że jest popsuta. I czekaliśmy na pierwszą ofiarę. Krzyknęliśmy do jakiejś pani by nam kopnęła. Tak lekko ją musnęła, że piłka prawie nie drgnęła, a ta postukała się w czoło pokazując jakie z nas głupki. Najlepszy był dziadek kilka minut po niej. Ustawiliśmy piłkę jak należy i zebraliśmy się na drugim końcu boiska. Gdy przechodził Krzyczeliśmy : 'Proszę pana, pan poda! Tylko mocno!' Dziadek chyba kiedyś grał, chciał zabłysnąć bo wziął piękny rozpęd i tak przypierniczył w piłkę, że chyba z 10 metrów się poturlała, za każdym obrotem wyrzucając z siebie piach i kamyki. Padaliśmy ze śmiechu na ziemię. Dziadek w padł w furię 'Ja wam dam gnoje śmierdzące!' Darł się i kuśtykając biegł w naszą stronę. Ryjąc ze śmiechu na całe gardła zaczęliśmy uciekać, co bardzo utrudniało bieg. Kuśtykający dziadek zrezygnował z dalszego pościgu jak tylko zniknęliśmy w naszym lesie. Rutyną było dzwonienie do domofonów i ucieczka, czy jak szarańcza, zżeranie surowych owoców z ogródków przy blokach. Co i rusz wpadaliśmy na oryginalniejsze pomysły. Ludzie idąc do sklepu najczęściej wynosili od razu śmiecie w plastikowych kaszach, zostawiając je przy śmietniku, by je wziąć w drodze powrotnej. Kto zapomniał zabrać kosz na śmieci przed zmrokiem mógł się już z nim pożegnać, bo zawsze jakiś użytek z niego zrobiliśmy. Najczęściej przywiązywaliśmy do niego sznurek do suszenia prania - zdjęty wcześniej w jakimś ogródku - i stawialiśmy kosz na krawężniku. Sznurek był przeciągnięty na drugą stronę ulicy. Pochowani po krzakach i za samochodami czekaliśmy na jakikolwiek pojazd. Gdy coś nadjechało ciągnęliśmy w ostatniej chwili i kosz 'ginął' z pięknym trzaskiem, a my jak zwykle mieliśmy niesamowitą radochę. Sznurek często służył do zabawy w 'niewolników', a że Gerwazy był najmłodszy zawsze był niewolnikiem. Wiązaliśmy go, ciągaliśmy lub przywiązywaliśmy do czegokolwiek, a biedaczek nic nie mógł zrobić. Sznurek służył jeszcze do wiązania drzwi w blokach. Wystarczyło przywiązać dwie klamki w dwojgu drzwi naprzeciwko siebie i zadzwonić. W blokach drzwi otwierają się do środka więc nikt nie mógł ich otworzyć. Ciągali tylko drzwi w jedną i drugą stronę. Wpadliśmy na pomysł jak 'udoskonalić' tę technikę. Zamiast naciągać sznurek do końca, zostawimy 30 centymetrów luzu i do jednych drzwi zadzwonimy od razu a do drugich 5 sekund później. Plan był następujący. Gościu z drzwi numer 1 otwiera drzwi. Gdy czuje opór by zobaczyć co się dzieje wkłada głowę w przerwę między drzwiami i futryną. W tym czasie gość numer 2 otwiera drugie drzwi przyciskając sąsiada :) Kolejnym ciekawym numerem było znalezienie jakiejś dużej kupy. Kładło się ją na wycieraczce, następnie kilka kartek papieru i podpalało. Wychodził sobie spokojnie gość w klapkach i odruchowo gasił pożar. Niestety nikt z nas nie mógł obejrzeć takiej akcji, za szybko się ewakuowaliśmy. Za duża byłaby kara gdyby kogoś z nas złapali. Potem zaczęli zakładać w każdym bloku domofony. Zaczęliśmy wtedy robić inne sadystyczne kawały, już nie w samych blokach. Mieliśmy też dużo radochy z nitką. Przywiązywaliśmy do czerwonej stówy z Waryńskim szarą nitkę i 
kładliśmy banknot na chodniku. My oddaleni o jakieś 20 metrów mieliśmy piękny punkt obserwacyjny. Wszyscy się schylali, a my wtedy ciągnęliśmy za nitkę robiąc wszystkich w roro. Z takim zapałem wszyscy się rzucali na kasę, jak kura na pustym podwórku, która dostrzeże glizdę i leci do niej na złamanie karku. Jedna panienka trzy razy dobiegała, do stówy zanim się kapnęła, że się z niej nabijamy. W końcu jeden gość podszedł jakby nigdy nic i nadepnął nam na nasz dobytek. Co prawda oddał nam go potem, co oznaczało koniec. Znaleźliśmy sobie szybko inne kółko zainteresowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz