Najczęściej
gadając godzinami przez CB w końcu chcieliśmy się spotkać i
potem mieliśmy jeszcze więcej tematów do nocnych pogaduchów.
Tworzyły się też pary radiowe, rzecz jasna. Wybraliśmy się z
Fatmanem, Sopelkiem, Aga i Roburem do Boryszewa koło Wiązowny
odwiedzić radiową koleżankę. Mieliśmy oczywiście radio w
samochodzie, więc namierzyć kogoś nie było trudno. Po spotkaniu
na wizji i krótkiej konwersacji zbieraliśmy się do powrotu
do Otwocka. Wyjechaliśmy na prostą z Duchnowa do Wiązowny i jak
każdy młody człowiek włączyłem za głośno muzykę i czasem
przestrzegałem przepisów dotyczących prędkości. Zapadła
już ciemna noc. Na pokładzie miałem komplet i coś kufrze. Auto
było obciążone i światła musiałem nieco opuścić, by nie razić
mijających nas kierowców. Wjeżdżając do Wiązowny droga
skręca pod katem 90 stopni w prawo. Oczywiście przed zakrętem jest
znak informujący by zwolnic do 40 km/h, tylko cóż z tego
skoro świecące w dół światła oświetliły go w ostatniej
chwili.
Odruchowo włączyłem 'długie' i ku mojemu przerażeniu nie
zobaczyłem prostej drogi, tylko krzaki i drzewa. Całą drogę
lecieliśmy nieco ponad setkę. Błyskawicznie wcisnąłem hamulec,
ale niewiele to dao przy tej prędkości. Z całej siły skręciłem
w prawo. Na nasze szczęście było sucho i nie było piasku na
zakręcie. Siła odśrodkowa oderwała od ziemi koła z prawej
strony. Z piskiem i pod kątem 45 stopni przejechaliśmy cały
zakręt, spadając za chwilę na koła. Odruchowo się zatrzymałem,
włączyłem awaryjne i wyszedłem sprawdzać opony. Żadna nie
explodowała. Nawet nie były gorące w przeciwieństwie do mnie.
Zacząłem drżeć. Trzęsły mi się ręce i nogi, dopiero po kilku
chwilach mogłem kontynuować dalszą jazdę. Tylko Fatman wyszedł
zobaczyć czy nic się nie stało, bo siedział z przodu na miejscu
pasażera i widział wszystko tak dobrze jak ja. Reszta towarzystwa
chyba nawet nie wiedziała co właśnie przeżyliśmy, bo zapytali
'dlaczego nie jedziemy?'. Nazajutrz dopiero przejeżdżając tamtędy
zatrzymałem się i obejrzałem to miejsce. Rów tam był
całkiem spory i gdybym nie puścił hamulca z pewnością
wpadlibyśmy w niego tak jak kiedyś za Karczewem. Przynajmniej od
tamtego wypadku nie blokuje hamulca do końca, gdy nie ma szans
zatrzymać pojazdu przed przeszkoda. Po raz kolejny miałem więcej
szczęścia niż rozumu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz